Nr 1
Sensem i kwintesencją tańca jest oddanie w ruchu międzyludzkich relacji i to tych najbardziej intymnych. To dlatego Jorge Luis Borges nazwał taniec „pionowym wyrazem poziomych pragnień”. Nasza gazeta też wzięła się z pragnień i marzeń. Z dyskusji pomiędzy lekcjami tańca, ze sporów o TANIEC. O to, czym był, jest i czym dla kogo może się stać? „Place for Dance" powstał w ruchu, ze zderzenia różnych energii, bo każdy taniec to inna energia. To zapominanie się w czasie i przestrzeni, dostrzeganie nowych dróg w krainie wyobraźni. Taniec jest nasza pasja, którą pragniemy się z Wami podzielić. Chcemy, by „PLACE FOR DANCE" był wielowymiarowy i piękny, ale też praktyczny i przydatny. W naszych sesjach zdjęciowych chcemy zatrzymać chwile ekscytacji tańczących i ich emocje. Utrwalić je na kliszy jak obrazy, które sprowokuje Was do refleksji, jak to jest tańczyć? Zależy nam też, by odnaleźć źródła tańca, dlatego każdy kolejny numer będzie PODRÓŻĄ - do zakątków świata, z których taniec się wywodzi, poprzez TEATR, gdzie dostąpił rangi sztuki, po PARKIET czy ULICĘ, gdzie jest pasją zwykłych ludzi, a często najradośniejszym elementem ich szarej codzienności. Chcemy im towarzyszyć i pokazywać historie, w których TANIEC odmienia życie, w których TANIEC sprawia, że ludzie są szczęśliwi, w których TANIEC jest inspiracją albo terapią. Poznacie LUDZI, którzy mimo sukcesów w innych dziedzinach życia, znajduje czas na TANIEC. Dziękujemy tym, którzy pomogli przekuć nasze marzenie w rzeczywistość. l uwierzyli, że TANECZNY MAGAZYN jest potrzebny. Autorom, fotografom, bohaterom artykułów oraz wszystkim osobom, które służyły nam pomoce i radą, wraz z pierwszym numerem przesyłamy serdeczności. Niezwykłe jest dla nas to, z jaką życzliwością i entuzjazmem się spotykaliśmy. A teraz... Jako debiutanci, z wielka tremą i nadzieją oddajemy w Wasze ręce pierwszy numer „PLACE FOR DANCE” — urzeczywistnionego marzenia! Zapraszamy do lektury... l do tańca!
9/10.2010
Nr 2
Od dziecka, niemal każdej nocy śnię długo, wyraźnie, fabularnie. Parę lat temu Piotr „Stelmi" Stelmach - dziennikarz radiowej Trójki powiedział mi, że moje nazwisko jest słynne w Łodzi, bo ulica Zakliczyńska ma tylko trzy numery. Nie sprawdziłem nigdy tej informacji, ale od kilku miesięcy budzę się co pewien czas z przerażeniem, że "Place For Dance" będzie mieć tylko trzy numery! l co teraz, skoro już dziś macie w ręku drugi z nich, a mam Wam tyle do powiedzenia?! Jednocześnie wszystko wskazuje na to, że Roztańczony Magazyn, który we wrześniu trafił w Wasze ręce, wzbudził zainteresowanie. Jestem przekonany, że sięgnęliście po niego z zamiłowania do wszystkiego, co jest związane z tańcem i z ciekawości, jak o tańcu można pisać. Recenzje i opinie, zarówno amatorów, jak i profesjonalistów, są w większości pozytywne. Nawet te krytyczne mają w sobie radość z tego, że „Place For Dance" powstał. Dziękuję, że daliście naszej redakcji szansę. Tym bardziej odczuwam odpowiedzialność, aby spełnić przynajmniej część Waszych oczekiwań. Propozycje tematów, które do mnie przystaliście, dotyczyłem do własnych pomysłów i wiem, że wystarczy ich na więcej niż trzy numery. Czy mogę zatem spać spokojnie?! Moi Drodzy, macie w ręku drugi numer „Place For Dance", którego motywem przewodnim jest taniec jazzowy. Konsekwentnie, na okładkę zaprosiliśmy taneczny duet, który również w życiu prywatnym połączony jest silną więzią emocjonalną. Przed obiektywem Roberta Wolańskiego stanęli: znana z parkietu Magda Soszyńska-Michno wraz z mężem - Pawłem Michno, znakomitym tancerzem i choreografem tańca jazzowego. Dla Was zatańczyli razem jazz po raz pierwszy w życiu. Osobistego wywiadu, m.in. o tym, że taniec może stać się najwierniejszym przyjacielem, udzieliła legenda polskiego teatru tańca - Ewa Wycichowska. Pisząc o polskim jazzie, nie mogliśmy pominąć aniołów stróżów Kieleckiego Teatru Tańca - Elżbiety Szlufik-Pańtak i Grzegorza Pańtaka. A oprócz tego? Niezmiennie napisali dla nas Raczek, tobodziński, Piróg i Galiński. Udało nam się podejrzeć Stefano Terrazino. A na słotę listopadowych dni polecam opowieść o Kubie, gdzie udaliśmy się z aparatem fotograficznym w poszukiwaniu kubańskich korzeni cza-czy i rumby.
11/12.2010
Nr 5
Jak do tej pory krótka refleksja nad tematem numeru wystarczała mi, abym popełnił mniej lub bardziej zgrabny edytorial.Tym razem od wielu dni intensywnie myślę, co chcę powiedzieć Wam na wstępie do magazynu, którego tematem przewodnim będzie hip hop. Bo zawsze byłem zbyt daleko od ulicy, chociaż wychowałem się w bloku, zbyt zajęty tańczeniem, aby poczuć przynależność do grupy rówieśników skupionej wokół osiedlowej ławki. Dwa światy. Mimo wszystko zawsze traktowaliśmy się z wzajemnym szacunkiem. Być może dlatego, że znaliśmy swoje słabości i mieliśmy swoje twarde zasady, oparte na honorze, prawdzie i braterstwie, których dzisiaj próżno szukać, nie tytko na ulicy, ale i w codziennym życiu, w pracy, w sklepie, w polityce. Niezależnie, czy zakładam smoking, frak, czy dres, czy słucham foxtrotów i walców są dni, kiedy nucę słowa Paktofoniki i czuję, że mam do tego prawo. Pochodzę ze Śląska i ciągle „chwytam chwile ulotne jak ulotka/ ulotne chwile łapię jak totka/ chwile ulotne chwytam/jak sygnał satelita i ta różnica/ nie krążę po orbitach lecz twardo stąpam po chodnikach/ chcę żyć aktywnie nim wyciągnę kopyta/jest pewna dewiza którą znam carpe diem uznają ją ludzie z którymi gram". A co w tym wydaniu? Po raz pierwszy zrobił dla nas zdjęcia Jacek Poremba. W dynamicznej i kolorowej sesji wystąpili Rooft i Queen Marijah. O kondycji polskiego tańca z kobiecego punktu widzenia mówią jurorki polskiej edycji YCD - Weronika, Anna i Kinga, ale czy to pochwała, czy krzyk, sami powinniście przeczytać. Tradycyjnie liczę, że pochłoniecie ten numer od deski do deski. Przecież jest wiosna, mamy mnóstwo nowej energii. A! l zacznijcie już planować razem z nami taneczne wakacje. Tymczasem wszystkiego dobrego na wiosnę i świąteczne Alleluja!
4/5.2011
Nr 6
Ktoś mi powiedział, że jeśli będę spać w zegarku na ręce, budzik przy łóżku okaże się zbędny i będę wstawał, o której chcę. Taka magia! Wczoraj zdałem sobie sprawę, że to trochę jak spanie w kajdankach. Zdjąłem zegarek i nawet wstałem punktualnie, ale odkąd pamiętam jestem niewolnikiem bezlitosnego CZASU. Pobudka, śniadanie, trening, obiad, trening, kolacja, trening, może jakiś film, kawałek książki. Prawdą jest, że szczęśliwi czasu nie liczą! Nadeszła wreszcie pora, bym zaczął traktować czas jako coś niezależnego i skupił się na rzeczach, na które mam wpływ! Śniadanie bez pośpiechu, telefon do przyjaciela i kino! l czy coś się stało? Nie! Długo trwało, nim zrozumiałem, że chcę uwolnić się od pędzących wskazówek zegara, by docenić każdą chwilę. Nie mierzyć go, a marnować wedle woli i obserwować w kolejnej zmarszczce na twarzy, zwłaszcza, kiedy zaśpię. Czas jest naszą cechą indywidualną, którą zauważamy, kiedy dostrzegamy na sobie oznaki starzenia. Dziecko, kiedy staje po raz pierwszy przy baletowym drążku nie zdaje sobie sprawę, że jego czas będzie płynął zupełnie inaczej, niż jego rówieśników. A dorośli, którzy po pracy idą na lekcje tańca, wiedzą, że wskazówka ich zegara i tak nie ruszy wstecz, l co z tego? Kariera artysty baletu bywa krótka, jak życie motyla, ale za to jakie to życie może być piękne! Zresztą życie tancerza nie musi kończyć się wraz z chwilą, kiedy kurtyna opada. Dyskutowaliśmy na ten temat w trakcie l KONGRESU TAŃCA. Zatem... Tańczmy na zawsze, w głowie, w sercu, na ulicy, w pracy, w kuchni i w sypialni. W magazynie, który trzymacie w ręce króluje BALET. W głównej sesji zdjęciowej przez obiektywem Roberta Wolańskiego stanęli pierwsi soliści Polskiego Baletu Narodowego, Maksim Wojtiul i Aleksandra Liashenko - tancerze wybitni, piękni duszą i ciałem. Taniec klasyczny to sztuka, która wymaga wieloletniej pracy nad ciałem, jej technika jest najważniejsza i najcięższa ze wszystkich znanych, dlatego wzbudza taki zachwyt widzów i tancerzy. Nie brakuje przy tym, rzecz jasna, stereotypów i fałszywych mitów. które to postanowiliśmy redakcyjnie obalić. A, jako że przed nami okres wakacyjny chcemy, aby było to kolejne LATO Z TAŃCEM i zachęcamy Was do udziału w tanecznych warsztatach. Specjalnie dla PLACE FOR DANCE o swojej tanecznej pasji opowiada MATT POKORA, a Anna Malitowska kontynuuje dyskusję o tańcu towarzyskim zawieszonym MIĘDZY SZTUKĄ A SPORTEM. Po raz pierwszy publikujemy zdjęcia w galerii, którą nazwaliśmy ODKRYCIA - tym razem to Veronique Zafon. Zapraszam do lektury, życząc cudownych wakacji.
6/7/8.2011