Levin opowiada o trójce bohaterów: kobiecie i dwóch mężczyznach. Są zupełnie różni, ale w tym samym punkcie swojego życia. Zrozumieli, że przecieka im ono między palcami i rozpaczliwie próbują jeszcze zawalczyć o miłość. Jeden z mężczyzn przez nieśmiałość, kompleksy i psychiczne blokady nigdy nie potrafił otworzyć się przed innymi ludźmi. Z powodu niskiej samooceny nie odważył się na relację z kobietą. Drugi miał łatwość nawiązywania kontaktów, ale tylko powierzchownych. Nigdy nie dane mu było się zakochać. Kobieta zajęła się realizacją samej siebie i walką o niezależność. Przegapiła moment na stworzenie związku z mężczyzną. Żadne z nich nie doświadczyło prawdziwej miłości. Trawi ich samotność, a w miarę nabywania życiowych doświadczeń coraz trudniej im zbliżyć się do innych. Nie potrafią bezinteresownie i całkowicie oddać się w imię miłości. Chcą budować relacje, ale kupieckie: negocjują uczucia, handlują emocjami. Ja ci dam coś, jeśli ty mi dasz. Boją się zaufać. A jednocześnie rozpaczliwie rzucają się na siebie w nadziei, że tym razem się uda. Sztuka dotyka niechcianej, spychanej w podświadomość samotności, zagłuszanej słowami, nadmiernymi, zgranymi gestami. Postaci chowają się za maski, by nie zostać zranionym, ośmieszonym, ryzykując, że nigdy nie spotkają się naprawę z drugim człowiekiem. - Siebie można przemilczeć, także - przeczekać, a nawet - przeżyć. Tylko nie - zrozumieć. "Sprzedawcy gumek" to rozpisana na trzy głosy groteska o zmarnowanym życiu. Tytułowi bohaterowie wrzuceni w zapętlającą się grę kompromisów, obnażają absurd sytuacji. To też historia o nostalgii za tym, co niespełnione, zaprzepaszczonych szansach, niedorzecznych próbach ukrywania własnej samotności. Przyszłość, o jakiej marzą, nie przychodzi nigdy - zawsze jest tylko teraźniejszość. Absurdalna tragikomedia, w której, jak w życiu, czasem jest tak wesoło, że aż ... - mówi o spektaklu w Bagateli reżyserka Agnieszka Korytkowska.