Ariel

Usiadł wczoraj na dachu
I patrząc na horyzont
Głaskał się po brzuchu
Innym niż zwykle
Dużym i pustym
A palce jego stóp
Tańczyły jak małe
Niedźwiadki
Ale rzecz nie o tym
Ważniejsze jest to
Że marzył
By wynaleźć eliksir młodości
Gołębie gruchały
Słońce się schowało
Z komina unosił się dym
A może nie z komina
Ale rzecz nie o tym
Ważniejsze jest to
Że doznał olśnienia
Hola hola niepełnego
A w chwilę później
Gdy już prawie miał
W głowie
Ów cenny przepis
Na długowieczność
A przy okazji
Płaski brzuch
I duży bic
Zeszło mu się
Co znaczy tyle
Że umarł był
I rzecz o tym właśnie
Bo no bo bo bo
Widział siebie
Leżącego pod blokiem
Między trawnikiem
Pełnym jaskrów
I ławką świeżo malowaną
Z siwą brodą
Bez rąk i nóg
Jak stłuczone jajko
Śmierdzące ze starości
Koszmarna wizja
Sen albo jawa
Podczas drzemki
Na głodniaka
Krzyknął
Znów żył
Na szczęście łysy