Cymbały
Wpadam w obłęd
Gdy słyszę dźwięk cymbałów
Zwłaszcza gdy symfonię życia
Grają
I to nie legato
Wyobrażam sobie młoteczki
Które na kawałki mój mózg
Wzorzysty jak obraz Pollocka
Rozbijają dobre pomysły
Rozpryskując w przestrzeni
Niewiadomoktocoigdzie
Kto co ma gdzieś coś
Czego nie powinien a musi
Zabić kotka za pomocą młotka
Zagrać marsza żałobnego
Na cymbałach
Aż stracę świadomość
Z każdym kolejnym do re mi
I echem gamy durnowatej
Na dźwiękach głupoty opartej
Uderzenie za uderzeniem
Czuję aż rezonans w nowe dekady
Popłynie a odłamki mojej pamięci
W samotności uschną
Zgubię czas i wolną wolę
Gdy usłyszę jeszcze raz
Cymbałów co gadają
Nie grają
Kłamiąc elokwentnie
Bez polotu
Oni nędzne dźwięki wyrzucają
W rytm takich melodii
Moje oczy umierają
A zamiast trumny cymbałów
Sowy tu chowają
W hałasie