Niepewność

Liczę kolejne przecznice
Budzonej dźwiękiem ulicy
Za chwilę zapukam
Do drzwi więzienia
Słuchając głośnego bicia serca
Staję przed dębową bramą
Domniemanej przyszłości
Bez prawa do szczęścia
 
Wszystko biegnie torem
Kosmicznego przeznaczenia
Nie poprawiam nigdy
Krawata pod węzłem
Mój szef jest niski
Gruby i pryszczaty
Pierwsza posada to tęsknota
Do szkolnej ławy
 
W kolejnym akcie tonę
Myślami gdzieś pomiędzy
Latami gorzkimi i słodkimi
Dzwoni telefon sto razy
I nikt nie ma nic do powiedzenia
Przerwę na obiad
Dym z papierosa ogłasza
Plik papierów szczeka
 
Trzeci kubek smutnej kawy 
Słodzonej roboczogodziną
A jednak ołówek?
Skórzana teczka?
Fotograficzny aparat?
Buty podbite łosiówką?
Gdy ich nie widzę
Nie wzdycham nie płaczę