Zimowy ogród
Na kwiatach śpi
Listopada ciepła mgła.
Twa dłoń jak ptak, co
Spłoszony leci w dal.
Zbyt głośny świat!
Dotknij mnie jeszcze raz,
Dziś nikt nie usłyszy nas.
Mógłbym też ze słońcem wstać,
Mógłbym też za tobą stać.
W atmosferze tamtych dni
Wspomnienie życia tkwi.
Na zielonych strunach gra
Nowej Anglii słony smak.
Zatopiony w świetle dni
Zimowy ogród brzmi.
Na kwiatach śpi
Listopada ciepła mgła.
Twa dłoń jak ptak, co
Spłoszony leci w dal.
Zbyt głośny świat!
Dotknij mnie jeszcze raz,
Dziś nikt nie usłyszy nas.
Chciałabym, by Fred Astaire
Ujrzał ze mną Latécoère.
Został tu, bo tak jak ja
Ten zimowy ogród zna.
Chciałabyś by Borys Szyc,
Codzienności włożył płaszcz?
Został z Tobą, przecież zna
Zimowy ogród nasz.
Po śniadaniu z czułych słów,
Zanurzeni w szumie fal,
Pocałunkiem starych ust,
Pochwalę znów twój gust.
Na kwiatach śpi
Listopada ciepła mgła.
Twa dłoń jak ptak, co
Spłoszony leci w dal.
Zbyt głośny świat!
Dotknij mnie jeszcze raz,
Dziś nikt nie usłyszy nas.
Listopada ciepła mgła.
Twa dłoń jak ptak, co
Spłoszony leci w dal.
Zbyt głośny świat!
Dotknij mnie jeszcze raz,
Dziś nikt nie usłyszy nas.
Mógłbym też ze słońcem wstać,
Mógłbym też za tobą stać.
W atmosferze tamtych dni
Wspomnienie życia tkwi.
Na zielonych strunach gra
Nowej Anglii słony smak.
Zatopiony w świetle dni
Zimowy ogród brzmi.
Na kwiatach śpi
Listopada ciepła mgła.
Twa dłoń jak ptak, co
Spłoszony leci w dal.
Zbyt głośny świat!
Dotknij mnie jeszcze raz,
Dziś nikt nie usłyszy nas.
Chciałabym, by Fred Astaire
Ujrzał ze mną Latécoère.
Został tu, bo tak jak ja
Ten zimowy ogród zna.
Chciałabyś by Borys Szyc,
Codzienności włożył płaszcz?
Został z Tobą, przecież zna
Zimowy ogród nasz.
Po śniadaniu z czułych słów,
Zanurzeni w szumie fal,
Pocałunkiem starych ust,
Pochwalę znów twój gust.
Na kwiatach śpi
Listopada ciepła mgła.
Twa dłoń jak ptak, co
Spłoszony leci w dal.
Zbyt głośny świat!
Dotknij mnie jeszcze raz,
Dziś nikt nie usłyszy nas.