2021 Droho Kolor
︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

︎

Polska dla Polaków
Ziemia dla ziemniaków Księża na Księżyc
Ciotki na imieniny
Słoik dla ogórków
Kaftan dla idiotów
Jude raus
Miki do Emaus.
W oparach parady
Pan pani bez pary
Słyszą jak ich sąsiedzi
Krzyczą że wara
Od ich poczętych Niechcianych zaraz
Dwóch kartonów
Mleka naraz.
Ojcze ojczenasz
Co ojczyznę dzieli
Twoja owca
Językiem mieli
A tobie staje
Bo z kolan wstaje
Klepana po głowie
W końcu coś powie.
Czasem słońce
Czasem deszcz
Czasem trzeba
Wszystko zjeść
Nie ma mocnych
Na Romana
Trasa zaktualizowana
Jedź prosto.
To prawo większości
Do braku smaku
Pisków i wrzasków
Szczękościsku
Niewiedzy oklasków
Demokratyczny brak
Gustu i zgody który
Nigdy nie wyjdzie z mody.
Najpiękniejszy
W swojej wsi
Cud miód chłopię
W szafie śpi
Teraz w mieście
Łóżko moczy
Pragnie wszystkich
Męskich kroczy.
Nie ma nie ma wody
Na pustyni i w lesie
W dolinie ktoś kogoś
Obwini o kroplę że łaknie
W lęku że życia zabraknie
A w sercu już sucho
Bo w szkołach choć pełno
To niezmiennie głucho.
Co ja widzę soja widzę
Co ja paczę mięso kac
Głowy leżą na tuzinie
Ekonielogicznych tac
A jaskółki i ich spółki
Pisie córki małe bzdurki
Jedno życie czary mary
Chwila i pobite gary.
A w teatrze bez zmian
Życia mnóstwo
Zawsze je odbija
Lustro
Nie drap się
Po nieswoich jajach
Prosta zasada
We wszystkich krajach.
Po wyborach
Z dupy żarem
Żartem fartem
Z bólem w worach
Na bachorach
Zwiśnie skiśnie
Cała przyszłość
Niby wyższość.
Zacząć dżoba
Przyszła pora
W perspektywie
Hajs do wora
Gdy telefon
Rzadko dzwoni
Dajesz równo
Bez ironii.
W drodze dedukcji
Nie doszli że
Dokonała
Edukacyjnej
Liposukcji
Przy niehonorowej Parlamentarnej
Obstrukcji.
Po drodze wyszło
Że kilku przyszło
Z firmy do spółki
Ministra córki
Przenieśli stołki
Chociaż to kołki
Żołnierze szefa
Co nie ma pecha.
Szejm słychać krzyki
Sejm stosujesz
Tanie myki
Udajesz tiki
Selfiacze sracze
Już cię nie oznaczę
Bo w polityce kozacze
Mój fejm na sejm.
Ktoś mi klepie
W sklepie
Żebym walił
I kartę spalił
Choćbym z dupą
Na bosaka
Miał jesienią
W tiwi skakać.
Masakra tu
Masakra tam
Masakra z nim
Masakra cham
Masakra dziś
Masakra miś
Masakra drzazga
Nadchodzi miazga.
Co ma być to jest
Co za kit
Wolę gardę wznieść
Ten mit nie kręci mnie
Ów pies łże
W garderobie pustych
Dam tu czy tam
Mój teatr gram.
Niemych twarzy
Grymasy znam
Robię krok
Mija rok i znów
Krok dzięki wam
Co rusz to cham
Za rogiem zbok
Pcha we mnie swój chłam.
Chcesz mnie mieć
To ją pieść
Żadna treść
Strasznie słaby
Z ciebie typ
Stary grzyb
Wciąż coś z tobą
Jest nie tak czegoś brak.
Kiepski gość
Pardon mam dość
To pewnie złość
Złudna troska
Litość boska
Ten sam styl
Babsztyl wie
Wszystko źle.
W pantomimie tkwiąc
Bez kasy schnąc
Od porodu się drzesz
Zabierzcie mnie
Od lepkich klech
Kochaj mnie choć
To na wodę pic
Lepszy rydz niż nic.
Liczby znam
W lotto gram
I nic
Na rurze w dziurze
Muszę stać
Gości brać
I szczerzyć się
Frajerzy mają wielki sen.
Precz precz
Zamknij drzwi
W moim sercu
Drzazga tkwi
Precz precz
Żebyś zgnił
Nie chcę
Żebyś mi się śnił.
Dźwięki
Międzyludzkiej
Męki
Więcej
Mieć
I żreć
I chlać
I brać.
I dalej
Trwać
Niż minut pięć
Na tu teraz
Ciągła chęć
Trwaj chwilo
Miło
I rób mi raj.
Teraz
Zgadza mi się kesz
Już
Nie mieszkam sama
Wiesz
Amen
Awers
Rewers.
Drżyj
Człowieku
Drżyj i wyj
To kij
Spójrz
Jesteś sam
Nim skończę
Tobie lekcje dam.
Na obrusie
Losu
Mam wiele
Tłustych plam
Jak
Stare nuty
Wiecznie
Gram.
Raz dwa
Los mnie zna
Rzucam kości
Dla miłości
Pięć sześć
Smutków znieść
Dumę zjeść
I krzyknąć część.
Radość życia
Brak mu krycia
Spływa potem
A on z kotem
Po mej skroni
W swojej dłoni
Trzymam flagę
On ma zgagę.
Kłamstwa mnożą
W sieci dzieci
Bo minister
Gnojek
Plecie
I przeplata
Sporo gówna
Głupia szmata.
#
#
#
#
#
#
#
Dość!
Nowe plotki
Stare ciotki
Klotki blotki
Watki sądki
Na antence
I w berecie
Giń ty nędzny
Taborecie.
Dzięki proszki
I na zdrowie
I po szkołach
Nikt nie powie
Kindersztuba
Dawno zdechła
A kultura w dal
Odeszła.
W gadziej złości
W gardle ości
Kwintesencja
Bezbożności
Smutna baja
Resztki mózgu
Kai bożek
Rozpierdala.
Szkoda
Że dziś
Jezus
Jest
Naczęściej
Wspominany
Przez
Potknięcie.
Decyzja
O nominacji
Nie kładzie się
Cieniem na
Jego świętości
Bo jest tam
Gdzie słońce
Nie dochodzi.
Ujrzał starca
Z wysokości
Do piekła
Padalca
Co co krok
Pchał w krzyż
Cicho jak mysz
Ten zbok.
Co gdy
Profesor
Granica
Ludzi
Sędzia
Mądry
Pan
To spam?